Zielona Mila – książka, która przybliża nam realia życia Amerykanów na początku XX wieku

Literatura najwyższych lotów to taki rodzaj piśmiennictwa, w którym z automatu należy doszukiwać się ukrytego, drugiego dna. Geniusz takiego dzieła polega na tym, że jego autor mówi w sposób prosty jednak niedosłowny o rzeczach, które stanowią istotę człowieczeństwa.

Książka Zielona Mila – czy występują w niej jakieś ukryte wątki?

A choćby silna niechęć do ludzi czarnoskórych opisana w tej książce. To rasizm okolicznych mieszkańców spowodował, że Coffeya tak szybko osądzono i odmówiono mu możliwości obrony, bo z góry uznano, iż musi być winny, skoro na jego ubraniu były ślady krwi bliźniaczek. W książce widać też, że wymiar sprawiedliwości ma też niedoróbki prawne, bo słowa o braku winy Coffeya Paula Edgecomba giną gdzieś w eterze i nikt z ludzi wpływowych w tym więzieniu nie bierze ich na poważnie.

Czy zakończenie w książce Zielona Mila mogło być inne?

Jak najbardziej. Gdyby John nie był czarnoskóry i nie byłby lekko opóźniony umysłowo, jego słowo znaczyłoby więcej i byłoby pretekstem do ponownego rozpoczęcia śledztwa. Niemniej uprzedzenia rasowe wobec czarnych przeważyły nad rozsądkiem i stały się przyczyną śmierci Johna.

Ten sympatyczny olbrzym pasował białym ludziom do obrazka dzikusa, pozbawionego skrupułów i nikt nie próbował nawet przez chwilę podważyć tej tezy, bo była ona wszystkim na rękę. Tę smutne wnioski postanawia unaocznić King, by przekonać nas, że społeczeństwo amerykańskie początku XX wieku wcale nie było takie tolerancyjne, jak próbuje się nam mówić. Ono rónież nie było idealne i targały nim podziały na tle rasowym.